To jaka w końcu ma być polska oświata?
Sprowadzanie dyskusji i opinii o systemie oświaty w Polsce wyłącznie do kwestii związanej z Kartą nauczyciela to zawężenie tematu, które nie pozwala dostrzec innych, równie istotnych problemów trawiących polską szkołę
Funkcjonowanie oświaty znam z każdej strony. Przez osiem lat byłem nauczycielem. Jestem rodzicem, którego dzieci uczęszczają do szkół publicznych. W końcu, jestem też wójtem gminy Spytkowice w powiecie wadowickim, która jest organem prowadzącym dla pięciu szkół podstawowych i przedszkoli. Proszę mi wierzyć, takie spojrzenie daje komfort oceny i większy obiektywizm w analizowaniu problemów naszego systemu edukacji.
Podstawowa konkluzja, jaka mi się nasuwa, jest następująca: żadna ze stron oświatowego stołu nie jest szczera, a podnoszone przez nią argumenty tak naprawdę mają na celu obronę własnych interesów. Oczywiście wszyscy powołują się na dobro dziecka. Nikt jednak nie określił dokładnie i obiektywnie, na czym miałoby ono polegać. Obserwując różnego rodzaju debaty o polskiej szkole, można wysunąć wniosek, że każdy pojmuje je inaczej i utożsamia z własnym interesem.