Artykuł
100 proc. interesów, 0 proc. wartości
Nie możemy traktować Xi Jinpinga jak wcześniej Putina, a groźby uzależnienia się od Chin z taką lekkomyślnością jak wcześniej ryzyko uzależnienia się od Rosji
Żołnierze Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej na tle wizerunku przywódcy Xi Jinpinga w Muzeum Wojskowym w Pekinie, 8 października 2022 r.
Z Kaiem Strittmatterem rozmawia Jakub Dymek
Kiedy patrzy pan na dzisiejsze Chiny, widzi pan przeglądającą się w nich naszą przyszłość?
Wcale. Wręcz przeciwnie, widzę w pewnym sensie powrót do przeszłości. Kiedy po raz pierwszy byłem w Chinach pod koniec lat 80., kraj ten się otwierał. A my jeszcze w początkach XXI w. wciąż wierzyliśmy w możliwość jego demokratyzacji. W Niemczech mamy powiedzenie „Wandel durch Handel”, „zmiana przez wymianę”. To przekonanie, że za zbliżeniem gospodarczym z autorytarnym państwem pójdzie również demokratyzacja czy liberalizacja.
To się oczywiście nie wydarzyło.
Mało powiedziane. Kiedy przewodniczącym Komunistycznej Partii Chin został Xi Jinping, wprowadził zmiany, które wcześniej nikomu się nie śniły. Nie chodzi mi o to, że nie śniły się zachodnim analitykom – mówię o towarzyszach Xi z partii i chińskim społeczeństwie. Jego skuteczność i niebywała wprawa w podporządkowywaniu sobie wszystkiego była szokiem nawet dla komunistycznych elit. Oczywiście Chiny były dyktaturą nawet w czasach otwierania się na Zachód, w tych tzw. dobrych i optymistycznych czasach, które i ja podobnie wspominam. Przemiana dokonana przez Xi jest procesem, jakiego nie widziano od rządów Mao.