Wszyscy płacimy za nielicznych
Choć ekonomiści od dawna dowodzą, że nie ma darmowych obiadów, to my – jako członkowie społeczeństwa – łudzimy się, że w sferze publicznej jest inaczej. W efekcie przyklaskujemy utrzymywaniu przez lata absurdalnie niskich opłat za poszczególne działania administracji publicznej, nie mając świadomości, jakie konsekwencje to za sobą pociąga
Wyczuwając nastroje społeczne, kolejne rządy utrzymują niezmieniony poziom opłat za różne czynności urzędowe. Dobrym przykładem mogą być opłaty związane z funkcjonowaniem wydziałów komunikacji. Opłata za wydanie prawa jazdy wynosi 100 zł i została ustalona w tej wysokości w roku 2013. Opłata za wydanie dowodu rejestracyjnego wynosi 54 zł – była ustalona w roku 2004, zaś za wydanie kompletu samochodowych tablic rejestracyjnych – 80 zł (była ustalona w roku 2000). Tak, przed prawie ćwierć wieku. Aby zilustrować, ile się w tym czasie zmieniło, wystarczy podać jeden przykład – ówcześnie minimalne wynagrodzenie za pracę wynosiło 700 zł – prawie pięć razy mniej niż dzisiaj. Możemy zatem przyjąć, że wartość ekonomiczna opłaty spadła pięciokrotnie.