Legendy tworzą słuchacze
Ludzi ciekawią afery, sensacje i osoby wykreowane przez media, a sprawy artystyczne schodzą na daleki plan. Nie płaczę z tego powodu. Mówię, jak jest
Z Małgorzatą Ostrowską rozmawia Konrad Wojciechowski
Kiedy pierwszy raz zobaczyłem okładkę płyty „Legenda”, to sobie pomyślałem: oho, znowu jakaś składanka dawnych przebojów. Pani natomiast zaserwowała premierowe piosenki.
Nawet na to nie wpadłam, że tytułowe słowo może wywołać takie skojarzenia. Szczerze mówiąc, interpretacje tytułu podrzucił mi menedżer, to jego sprawka. Bo kiedy pisałam tekst do „Legendy”, absolutnie nie chciałam siebie gloryfikować. Chodziło o przyjemną, prostą, baśniową piosenkę. Żeby trochę pofantazjować.
Czyli ta płyta nie jest żadną cezurą w pani życiorysie?
Na żadne podsumowania się nie silę. Ani nie próbuję ścigać się ze sobą z dawnych lat. Oczywiście, muzyka z „Legendy” nawiązuje stylistycznie do brzmień popularnych w latach 80., ale to chyba jedyne trafne skojarzenie z przeszłością. Mam świadomość pewnych swoich zasług w budowaniu historii rocka w