Sztuczna inteligencja, czyli przemysł wydobywczy
Obnażone technologie władzy nigdy nie wyglądają za dobrze. A faktycznie dość obcesowo ściągane są im gacie
W ostatnim czasie media obiegły zabawne informacje. Po pierwsze, prestiżowy amerykański magazyn „The Atlantic” zamieścił pod koniec marca artykuł opisujący wyniki dziennikarskiego śledztwa, które wykazało, że korporacja Meta, właścicielka m.in. Facebooka, korzystała z gigantycznej pirackiej biblioteki Library Genesis, aby – nie zapłaciwszy nawet grosza tantiem milionom autorów i tysiącom wydawców – napychać danymi swoje najnowsze potomstwo AI, LLM (Large Language Model, duży model językowy) Llama 3. „Pracownicy Mety (...) stanęli przed nieskomplikowanym problemem etycznym – pisze w «The Atlantic» Alex Reisner. – Ów program trzeba karmić wielkimi ilościami wysokiej jakości tekstu, żeby był w stanie konkurować z produktami w rodzaju Chata GPT, a legalne zdobycie takiej masy tekstów zabiera sporo czasu. Może więc w zamian po prostu te teksty spiratować?”.

Kate Crawford, „Atlas sztucznej inteligencji. Władza, pieniądze i środowisko naturalne”, przeł. Tadeusz Chawziuk, Wyd. Uniwersytetu Jagiellońskiego (seria bo.wiem), Kraków 2024
Kate Crawford, „Atlas sztucznej inteligencji. Władza, pieniądze i środowisko naturalne”, przeł. Tadeusz Chawziuk, Wyd. Uniwersytetu Jagiellońskiego (seria bo.wiem), Kraków 2024
Prowadzono wprawdzie rozmowy z wydawcami, ale warunki transakcji nie budziły entuzjazmu ani u potencjalnych dostawców, ani w samej korporacji. „«Wygląda to na niedorzecznie drogie», jak napisał jeden z naukowców Mety na wewnętrznym czacie”. Tymczasem Library Genesis, ukryta w szarej strefie sieci biblioteka online, zawiera – jak podaje „The Atlantic” – ponad 7,5 mln książek i ok. 81 mln artykułów z prasy naukowej. W każdym razie pomysł, by podwędzić cudzą własność intelektualną w oparciu o bolszewicką zasadę „grab zagrabione”, zyskał akceptację góry. Oczywiście: pewnie wszyscy to robią. Ale Metę udało się złapać za rękę.