Patrzeć na ręce
Przecież sporo ten Sejm – mimo krzyków, gaśnicy posła Brauna i wchodzenia do izby Mariuszem Kamińskim – pozmieniał na lepsze
Do Aleksandry Leo, posłanki Polski 2050, członkini komisji śledczej (tej wizowej), sejmowej debiutantki, mającej jednak za sobą lata pracy w Kancelarii Prezydenta RP, wysłałem taki oto list: „Pani Posłanko, bez urazy, ale jak to się stało, że osoba z dobrego domu, nienależąca do żadnej partii, lecz mająca doświadczenie w pracy politycznej, wykształcona i inteligentna, decyduje się na uczestnictwo w sejmowej polityce? Oczywiście, z prywatnych pobudek życzyłbym sobie, aby jak najwięcej normalnych ludzi wybierało się do parlamentu. Zarazem tląca się w sercu empatia każe z troską myśleć o lawinie błota spadającego na polityka/polityczkę, o godzinach spędzonych na jałowych kłótniach itd., itp. No, naprawdę... Mam nadzieję, że zachęciłem Panią do rozmowy!”. I udało się porozmawiać.
z Aleksandrą Leo rozmawia Jan Wróbel

Aleksandra Leo, posłanka Trzeciej Drogi, prawniczka
Aleksandra Leo, posłanka Trzeciej Drogi, prawniczka
Jak się pani czuje jako fajnopolaczka?
Obawiam się, że musi mi pan wyjaśnić, co to znaczy.
Fajnopolacy to zyskujące na popularności wśród internetowej prawicy określenie tych urodzonych w cieniu czekoladowego orła, mieszkających w osiedlach takich jak Miasteczko Wilanów, umieszczających dzieci w dobrych szkołach, najlepiej społecznych. Fajnopolacy są zadowoleni z życia, zwłaszcza po 15 października. Niezadowolonych mają zwykle za nienormalnych.