Niezdolni do obrony
Im głębiej Unia Europejska wchodzi w Zielony Ład, tym więcej zarabiają Chiny
„Sektor energii wiatrowej w Europie doświadczy tego samego losu co zrujnowany przemysł fotowoltaiczny, jeśli władze nie ograniczą dostępu na rynek tańszego, chińskiego sprzętu” – oznajmił w piątek, 21 lutego w rozmowie z brukselskim korespondentem „South China Morning Post” (SCMP) prezes Siemens Energy AG Christian Bruch. Jego spółka ma za sobą wiele miesięcy balansowania na krawędzi bankructwa. Pod koniec listopada firmę uratował pakiet pomocowy w wysokości 15 mld euro, z czego połowę stanowiły gwarancje kredytowe rządu RFN, a resztę pożyczki bankowe i dotacje od spółki matki. Ten finansowy zastrzyk może się jednak okazać przedłużeniem agonii największego niemieckiego producenta turbin wiatrowych, który do spółki z hiszpańskimi kooperantami jest w tej branży piątą co do wielkości firmą na świecie. W rankingu 10 największych korporacji produkujących turbiny wiatrowe siedem miejsc okupują koncerny z Chin. O pierwszą pozycję z należącą do amerykańskiego General Electric spółką GE Wind Energy walczy zaś chiński Gold wind. Christian Bruch domaga się więc od Komisji Europejskiej podjęcia kroków, które dałyby kierowanej przez niego firmie szanse na przetrwanie ofensywy Państwa Środka. Proponuje m.in. wszczęcie dochodzenia w sprawie subsydiowania przez rząd w Pekinie rodzimych producentów wiatraków, a także ograniczenia w dostępie do aukcji energii wiatrowej. Dałoby się to zrobić, gdyby udział w aukcjach uzależnić od czynników jakościowych (np. wytwarzania turbin z materiałów nadających się do recyklingu). Tak naprawdę to poszukiwanie punktów zaczepienia, które pozwoliłyby zamknąć unijny rynek dla chińskich oferentów. Kłopot w tym, że Unia Europejska coraz bardzie przypomina boksera, który raz za razem przyjmuje kolejne ciosy, ale choć grozi mu nokaut, boi się zacząć faulować, by nie rozdrażnić przeciwnika.