Artykuł
Wielokryzys
Nie zgadzam się z narracją o upadku Zachodu. Wojna w Ukrainie pokazała, że potrafi on osiągnąć wiele i szybko – chociażby zrobić z całkiem dużej gospodarki, jaką jest Rosja, globalnego pariasa
Z Marcinem Piątkowskim rozmawiają Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak
Czy jest jakieś jedno słowo, którym opisałby pan obecny stan gospodarki na świecie?
Gdy zapytano kiedyś Jelcyna, jaka jest sytuacja w Rosji, odpowiedział: „dobra”. A gdy poproszono go, by jakoś rozwinął myśl, stwierdził: „niedobra”. Lubię tę anegdotę. Podobnie trudno jednym słowem zdefiniować tak złożoną sytuację, jaka jest dzisiaj. Pewnie najbliższe prawdy byłoby określenie „wielokryzys” - od wysokiej inflacji, przez szok energetyczny, inwazję na Ukrainę i zerwane łańcuchy dostaw, po zmiany klimatu. Polska jest tylko łupiną na tym wzburzonym, globalnym oceanie. Rzuca on na boki również większe od nas statki, choćby niemiecką gospodarkę.
Czy ten „wielokryzys” sprawi, że za kilka lat rzeczywistość będzie wyglądała zupełnie inaczej?
Nie, ale część zmian będzie długotrwałych, np. stosunku świata do Rosji. Pozostanie ona gospodarczo odizolowana od krajów rozwiniętych. Kolejnym trendem będą inwestycje w zieloną transformację, które dzięki Putinowi wszędzie przyspieszyły, szczególnie w Europie. Zapewne Chiny dalej będą odłączać się od reszty świata, zwłaszcza w dziedzinie zaawansowanych technologii. No i mam nadzieję, że na stałe pozostanie praca zdalna - że będziemy się spotykać fizycznie dlatego, że chcemy, a nie dlatego, że musimy, i że uda nam się dzięki temu podnieść jakość życia.