Błogosławiona urbanizacja
Samotny heroiczny wynalazca jako główne źródło innowacji to mit. Najważniejsza jest współpraca, a tę umożliwiają miasta
Genewa na XV-wiecznej rycinie
Z Chelsea Follett rozmawia Sebastian Stodolak
„Nie bez przyczyny historyczne centra postępu stanowiły miasta, mimo że zdecydowana większość ludzi, którzy kiedykolwiek żyli, mieszkała na obszarach wiejskich”. To zdanie z pani książki. O jakiej przyczynie mowa?
Jedno słowo: ludzie.
Na wsiach też mieszkają ludzie.
Ale w rozproszeniu. Nie wchodzą ze sobą w tak dynamiczne interakcje jak w miastach. Nie rozmawiają ze sobą tak często, nie wymieniają idei, towarów i usług w takim stopniu.
A to wszystko służy rozwojowi?
Wybitny promotor nauki Matt Ridley pisze, że „postęp to sport zespołowy”. Zachodzi, gdy ludzkie umysły wchodzą ze sobą w relacje i oddziałują na siebie. Samotny heroiczny wynalazca jako główne źródło innowacji to mit. Chodzi o współpracę, a tę umożliwiają w znacznie większym stopniu miasta.
W swojej książce opisała pani 40 miast, od Jerycha po Berlin. Jednak historie ich powstania, rozwoju i wpływu na resztę świata zupełnie nie zgrywają się z obrazem miast, który wyłania się z literatury. W Biblii to siedliska zepsucia. W powieściach Dickensa centra wyzysku.
Biblijny obraz miast oraz obraz miast wyłaniający się z powieści Dickensa czy Zoli to spojrzenia krytyczne.