Artykuł
Ostatni bastion
Niezłomny stróż prawa i sprawiedliwości posiadywał w fotelu i nabierał sił do nowej bitwy o Polskę, Europę, świat współczesny. Kiedy poczuł, że nabrał, podszedł do tajnego sejfu
Przy drzwiach, Tych Drzwiach, tuptali i denerwowali się dwaj politycy. Nie ma potrzeby, by ich rozszyfrowywać, wystarczy, kiedy powiemy, że byli to M-1 i M-2. A może dwaj inni? W końcu tę historię opowie nam ktoś trzeci, zaś narratorzy są, wiadomo, jak ludzie: nie można im wierzyć.
O, jest i trzeci! (Ale inny niż ten trzeci z akapitu wyżej; wychodzi na to, że opowie nam wszystko jakiś jeszcze inny. A niech tam, życie jest skomplikowane). Machając resztkami bujnej czupryny, Kuzyn wodza podszedł do kolegów.
– Lepiej, żebyś gazetą zamachał, k...a – szepnął bardzo podenerwowany M-2.
Niemal magicznym ruchem Kuzyn wyciągnął zza pazuchy pachnącą drukiem gazetę. Sądzę, że możemy pominąć w tej opowieści żartobliwą uwagę Kuzyna, czym to jeszcze mógłby zamachać, chociaż – przyznajmy – żart miał potencjał. Lepiej wróćmy do obu M., którzy westchnęli z ulgą jak na komendę. Trzeci najpierw zarechotał, a potem odczekał chwilę, by nieoczekiwanie podzielić się refleksją.
– Ile to jeszcze razy przyjdzie nam tak zaczynać dzień...