Artykuł
Wymyślić Izrael na nowo
Izraelczycy nawołują dziś do gruntownej przemiany państwa. Ale nawet gdy Netanjahu w końcu odejdzie, to następny rząd może łatwo powielić błędy poprzedników
W maju państwo żydowskie obchodziło 75. urodziny. W życzeniach, które z tej okazji przygotowała Komisja Europejska, jej przewodnicząca Ursula von der Leyen mówiła o „tętniącej życiem demokracji”. – Sprawiliście, że pustynia rozkwitła – zachwycała się niemiecka polityczka.
Izrael był już wtedy w głębokim kryzysie. Po roku w opozycji powrócił do władzy Binjamin Netanjahu – mimo oskarżeń o nadużycia władzy, przyjmowanie łapówek i oszustwa. W wyborach, które odbyły się w listopadzie 2022 r. (było to piąte głosowanie do Knesetu w ciągu zaledwie czterech lat), jego Likud uzyskał najwięcej głosów. Do utworzenia rządu potrzebował jednak koalicjantów, a współpracy z „Bibim” odmówili wszyscy jego dawni partnerzy. Netanjahu zaprosił więc do współpracy partie ultraortodoksyjne i skrajnie prawicowe. Ministrem został m.in. Itamar Ben-Gewir, polityk w 2007 r. skazany za podżeganie do rasizmu i wspieranie grup znajdujących się na izraelskiej i amerykańskiej liście organizacji terrorystycznych. To także wielbiciel zamordowanego w 1990 r. ekstremisty Me’ira Kahane, który chciał pozbawić Arabów izraelskiego obywatelstwa, dokonać segregacji przestrzeni publicznej i zakazać małżeństw między Żydami a wyznawcami innych religii. Niechęci wobec nowej administracji nie krył nawet kluczowy sojusznik państwa żydowskiego, prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden. W lipcowym wywiadzie dla CNN stwierdził, że jej członkowie to „jedni z najbardziej ekstremistycznych polityków, jakich kiedykolwiek widział”.