Artykuł
Iluzje i błędy
Bill Clinton przetestował na społeczeństwie wzorce zachowań i postaw, po które sięgnął Trump
Prezydent Bill Clinton rozmawia z kongresmenem Newtem Ginrichem, Waszyngton, 1993 r.
Z Nelsonem Lichtensteinem rozmawia Eliza Sarnacka-Mahoney
Uważa pan, że za wiele problemów, z którymi boryka się obecnie Ameryka, odpowiada Bill Clinton. Nawet więcej – że to Clinton przygotował politykę na nadejście Donalda Trumpa. A podobno jest pan demokratą.
Jestem, ale jestem też historykiem i zajmuję się oceną faktów. A one wskazują, że Clinton przetestował na społeczeństwie pewne wzorce zachowań i postaw, po które sięgnął Trump. Dla demokratów spuścizna po Clintonie to wyjątkowo twardy orzech do zgryzienia – żyjemy w plemiennym świecie, a więc unikamy krytykowania swoich. Ale z historią i prawdą trzeba się zmierzyć. Tylko wtedy jest nadzieja, że nie popełnimy tych samych błędów. Jeśli Clinton zawiódł klasę pracującą i wyborców, warto zrozumieć, jak do tego doszło.
A więc piętnuje pan Clintona ku przestrodze.
Piętnuję, ale i tłumaczę, co się z nim stało. Clinton był reformatorem, któremu nie wyszło. Nie jemu pierwszemu zresztą. Lekcje płynące z takich porażek są cenne i ciekawe.
Nie za późno na tę lekcję?
Za książkę o Clintonie reformatorze chciałem się zabrać już 30 lat temu, choć wtedy z nieco innej przyczyny. Gdy w 1993 r. nie udało mu się przeforsować reformy zdrowia, przebywałem w Finlandii na stypendium i zaczytywałem się analizami „The New York Timesa” na temat tego, dlaczego projekt upadł. Ta reforma, o