Marzenie o innym świecie
Po lekturze tej książki, kiedy wyczerpani nawracającymi chichotami w końcu ją zamkniecie, dopadnie was egzystencjalny lęk
Wracam do tej książki po latach (albo i – strach przyznać – dekadach). Pierwsze wrażenie? Zawrót głowy oraz niepokojące poczucie, że się w czymś ugrzęzło. „49 idzie pod młotek” wciąga; nie wciąga jednak jak kryminalny page turner (którego zresztą – na jakimś poziomie odczytania – jest pastiszem), lecz jak bagno. Bagno informacyjnego chaosu, sprzecznych komunikatów i skromnie dawkowanej nadziei.
„49 idzie pod młotek” to przede wszystkim książka, o której trudno pisać. Bo to klasyka literatury amerykańskiej i jeden z aktów założycielskich postmodernizmu. Na jej temat powstała biblioteka tomów i artykułów naukowych. Ma nawet, skądinąd bardzo ciekawy, przewodnik encyklopedyczny po swojej zawiłej treści (J. Kerry Grant, „A Companion to The Crying of Lot 49”, The University of Georgia Press 1994). Z