Niechciane prezenty
Choć prywatni kolekcjonerzy są posiadaczami dzieł sztuki wartych miliony, to państwo robi niewiele, by zachęcić ich do darowania skarbów Polsce
Wystawa prac Ilony Keserü w Muzeum Susch prezentującym kolekcję Grażyny Kulczyk
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie ma nową siedzibę. A co z kolekcją? Jak są reprezentowane dzieła największych artystów XX w. i dlaczego polskie zbiory (może z wyjątkiem tych zgromadzonych przez Muzeum Sztuki w Łodzi) wciąż nie mogą się równać z kolekcjami większości europejskich państw?
Odpowiedź, która nasuwa się jako pierwsza, jest oczywista: wojna i komunistyczny ustrój, który przez lata blokował możliwość zakupu przez polskie muzea najcenniejszych dokonań światowej awangardy. Problem w tym, że od upadku poprzedniego systemu minęło ponad 35 lat, a polskie zbiory sztuki nowoczesnej, mimo że urosły, to wciąż znacząco odstają od tych światowych. Okazuje się, że nawet nowo otwarte MSN tego nie zmieni.
– Nowoczesność to już formacja historyczna, nie da się nowoczesnej kolekcji tak po prostu kupić – wyjaśniła Joanna Mytkowska, dyrektorka MSN, w rozmowie z DGP przed otwarciem nowego gmachu muzeum.
Kolekcja warta miliony
Dekadę temu tę lukę w polskich zbiorach chciała pomóc wypełnić jedna z najbogatszych Polek. W 2015 r. media obiegła informacja o tym, że Grażyna Kulczyk, właścicielka kolekcji sztuki nowoczesnej o wartości szacowanej na ponad 100 mln euro, prowadzi rozmowy z władzami Warszawy w sprawie wybudowania w stolicy muzeum prezentującego dokonania największych polskich artystów XX i XXI w. Niespełna rok później okazało się, że rozmowy zakończyły się fiaskiem. Choć ratusz nigdy oficjalnie nie odniósł się do sprawy, to sama Kulczyk wielokrotnie odsłaniała kulisy negocjacji.