Chiński spryt, europejskie zaniedbania
Chińskie firmy przenoszą produkcję do Europy, tworzą spółki joint venture z zachodnimi firmami i zatrudniają więcej obcokrajowców. Liczą, że w ten sposób ukryją swoje korzenie i unikną ceł
Na ulicach polskich miast przybywa reklam chińskich samochodów. „Numer 1 na świecie wśród producentów aut elektrycznych i hybrydowych” – promuje na warszawskim lotnisku Chopina i na dworcach kolejowych SUV Seal firma BYD.
Kampania ta zbiegła się w czasie z wejściem w życie unijnych ceł na pochodzące z Państwa Środka elektryki, które – w zależności od producenta – wynoszą od 7,8 proc. do 35,3 proc. i są nakładane dodatkowo, niezależnie od już obowiązujących ceł na importowane samochody. Unia Europejska zdecydowała się na taki ruch w październiku 2024 r. Przeprowadzone przez nią śledztwo antydumpingowe wykazało bowiem, że produkowane w Chinach elektryki są subwencjonowane przez państwo i to dzięki temu są o ok. 20 proc. tańsze niż pojazdy z UE.
Co prawda cła nałożone przez Brukselę są znacznie niższe niż te wprowadzone przez Stany Zjednoczone i Kanadę, ale pojawiły się w momencie, gdy chińscy producenci intensywnie zabiegali o wzmocnienie pozycji na rynku europejskim. Jak wynika z szacunków ING, spośród wszystkich nowych aut zarejestrowanych w UE w