Finanse publiczne, czyli rzecz o nas w gęstym lesie
To stan finansów publicznych przesądzi w dłuższym okresie o możliwościach rozwoju polskiej gospodarki. Przy tym chodzi nie tylko o samo tempo wzrostu, lecz także o efektywność, wydajność, skalę inwestycji publicznych i prywatnych w podniesienie konkurencyjności
Obecny stan sektora finansów publicznych działa jak zaciągnięty hamulec ręczny: zasadniczo ogranicza możliwość prorozwojowych inwestycji finansowanych ze źródeł krajowych. Ale także zagranicznych. Bardzo niepokojącym sygnałem z tego punktu widzenia jest dynamika krajowych inwestycji, ale również nikły wciąż, a do niedawna nawet wysychający strumyczek FDI (bezpośrednich inwestycji zagranicznych, ang. foreign direct investment – red.).
Nasze olbrzymie i rosnące potrzeby finansowe nie są związane z zaciąganiem długów prorozwojowych, ale ze spłatą wcześniejszych zobowiązań i opłacaniem wciąż nowych, głównie o charakterze konsumpcyjnym. Nie ma realnego postępu, jeśli chodzi o sekularny deficyt, a plany prezentowane przez rząd opierają się na bardzo optymistycznych założeniach. Wyrastanie z długu, które jest warunkiem powolnej redukcji dezoszczędności generowanych przez sektor publiczny od czasu ustrojowej transformacji, ma jakoby ruszyć po 2029 r.
Brak prorozwojowej strategii polskiej gospodarki, brak – wskazywanej jako potrzeba przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy – refleksji nad dotychczasową strategią, która przyniosła sukces w postaci wysokiego tempa wzrostu PKB w długim okresie 20 lat, ale obecnie już się wyczerpała, jest ogromnym mankamentem naszej gospodarki, na który wcześniej czy później zaczną zwracać uwagę nie tylko wyborcy, ale – co nie bez znaczenia – także inwestorzy zagraniczni.
Polityka fiskalna pozostaje nadmiernie ekspansywna. Bardziej, niż sugerował to jeszcze rok temu rząd. Z punktu widzenia RPP luźniejsza polityka fiskalna stanowi argument za opóźnianiem terminu rozpoczęcia obniżek stóp procentowych. I nie jest to argument, który da się zbyć pukaniem się w czoło.