Artykuł
Swing wyborczy
Politycy Konfederacji na prezentacji kandydatów do europarlamentu: Marta Czech, Roman Fritz, Ewa Zajączkowska-Hernik, Sławomir Mentzen, Warszawa, 15 kwietnia 2024 r.
Prognozowanie zdarzeń politycznych jest obarczone dużym marginesem błędu. Aby to pokazać, wystarczy zrobić małą wycieczkę w przeszłość. Najpierw cofnijmy się o dekadę. Lipiec 2014 r. – Donald Tusk jest premierem, a Bronisław Komorowski murowanym faworytem w nadchodzących wyborach prezydenckich. Nie pamiętam nikogo, kto przewidywałby wtedy, że Tuska zastąpi Ewa Kopacz, która wkrótce odda stery Beacie Szydło, a głową państwa zostanie Andrzej Duda.
Idźmy dalej. Lipiec 2019 r. – kto oczekiwał, że w wyścigu prezydenckim czarnym koniem okaże się Szymon Hołownia, PiS wyjdzie z pomysłem organizacji wyborów kopertowych w pandemii, a Platforma Obywatelska podmieni kandydata na finiszu?
Lipiec 2021 r. – kto się spodziewał na granicy polsko-białoruskiej kryzysu, który zaangażuje jedną piątą naszej armii, albo tego, że osiem miesięcy później rosyjska inwazja na Ukrainę radykalnie odmieni naszą perspektywę?
Lipiec 2023 r. – czy wygrana tzw. totalnej opozycji była wówczas taka pewna? Nie. W tamte wakacje wciąż dominowała narracja, że Jarosław Kaczyński idzie po trzecią kadencję.