Atakować czy udawać martwego
Demokraci nie mają żadnego wspólnego pomysłu, jak odpowiedzieć na to, co robi Donald Trump
Od prawie dwóch miesięcy ekipa Donalda Trumpa wciela w życie radykalny plan transformacji państwa, nie napotykając na swojej drodze żadnej poważnej przeszkody. Amerykanie nie wyszli masowo na ulice, żeby protestować przeciwko zwalnianiu dziesiątek tysięcy pracowników federalnych. Kongres nie zrobił nic, aby powstrzymać nową władzę przed wygaszeniem Agencji ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID) czy likwidacją instytucji watchdogów, które tropiły korupcję i marnotrawstwo w administracji. Niezależne agencje, które w pierwszej kadencji Trumpa powściągały jego zapędy do rozpychania władzy prezydenckiej, zostały zneutralizowane.
Największe zdumienie budzi bierność demokratów. Ofensywne podejście trumpistów wprawiło ich w stan dezorientacji. Kiedy specgrupa Elona Muska grasowała w rządowych systemach informatycznych, a tysiące urzędników traciło pracę, liderzy opozycyjnej partii na Kapitolu ograniczyli się do retorycznych połajanek. O ile za pierwszych rządów Trumpa agresywnie torpedowali każde posunięcie Białego Domu, zasypując go lawiną wniosków i dochodzeń parlamentarnych, o tyle teraz nie są w stanie stworzyć wspólnego frontu.
Po wyborczym zwycięstwie Trumpa demokraci znaleźli się w rozsypce. Pozbawieni przywódcy, pogrążeni w niekończących się sporach o powody – i winnych – przegranej. Na dodatek republikanie nie tylko utrzymali większość w Izbie Reprezentantów, lecz także odzyskali kontrolę nad Senatem. Opozycja straciła więc narzędzia, aby móc blokować projekty administracji i wzywać jej członków na przesłuchania. Liberalni wyborcy, którzy oczekiwali, że w walce o interesy klasy średniej i prawa mniejszości ich partia przynajmniej stawi twardy opór rewolucjonistom MAGA, zamiast pełnej mobilizacji zobaczyli w jej szeregach paraliż i marazm. Rozbitych polityków, którzy nie mają żadnej spójnej wizji tego, jak odpowiedzieć na buńczuczne działania Białego Domu. A tym bardziej przekonującego pomysłu na to, jak odbudować poparcie w społeczeństwie i wygrać następne wybory. Być może nic tak dobitnie nie obrazuje kryzysu w partii jak to, że na lidera ruchu oporu przeciwko trumpistom wyrasta ostatnio Bernie Sanders, 83-letni senator i demokratyczny socjalista, który od kilku tygodni objeżdża stany pasa rdzy, żeby ostrzegać przed zawłaszczaniem kraju przez oligarchów.