Moment Trumpa
NATO, rozumiane jako organizacja, za której pośrednictwem Stany Zjednoczone zapewniają Europie gwarancje bezpieczeństwa, właśnie przestało istnieć. Co prawda na Starym Kontynencie, w tym w Polsce, wciąż stacjonują tysiące amerykańskich żołnierzy, ale nie jest pewne, czy będą tu za pół roku. Nie ma dziś żadnych racjonalnych przesłanek, aby wierzyć, że możemy liczyć na USA. Elity za Atlantykiem sygnalizują odwrót od Europy od czasu prezydentury Baracka Obamy. Donald Trump finalizuje ten proces, dając do zrozumienia, że w ogóle nie jest zainteresowany obecnością militarną poza półkulą zachodnią. Duża część amerykańskiego społeczeństwa chce powrotu do polityki izolacjonizmu sprzed 1945 r. (pomijam tu krótkie epizody z czasów wojen światowych). Co ważne, Google czy Tesla nie potrzebują parasola bezpieczeństwa ze strony armii, aby działać na międzynarodowych rynkach. Trump może wymuszać przychylność wobec „swoich” technologicznych gigantów za pomocą innych narzędzi, np. ceł.
Teza o końcu NATO ma poważne konsekwencje dla unijnej integracji. Europejska Wspólnota Gospodarcza, a po traktacie z Maastricht Unia Europejska, funkcjonowały w ramach architektury bezpieczeństwa stworzonej przez Amerykanów. Jej upadek oznacza, że nie da się już dłużej utrzymać status quo. Choć UE przeszła już wiele kryzysów, ten jest egzystencjalny: albo pójdziemy w kierunku silniejszej integracji (może nawet znowu z Brytyjczykami), albo Wspólnota się rozleci pod presją zewnętrznych podmiotów i wewnętrznych napięć.