Żeby dług nie był równią pochyłą
Jeśli w szpitalu rodzi się mniej niż jedno dziecko dziennie, a brakuje oddziału opieki długoterminowej, to porodówka zamiast ZOL jest głupotą
Z Izabelą Leszczyną rozmawia Klara Klinger
Nie żałuje pani?
Czego?
Objęcia teki ministra zdrowia. Nie miała pani doświadczenia w zdrowiu. Nie czuje się pani wpuszczona na polityczną minę albo i 100 min?
Rzeczywiście jest ich dużo, nie spodziewałam się, że aż tyle. Ale nie czuję się rzucona na głęboką wodę bez umiejętności pływania. Premier miał rację, uznając, że w tym resorcie jest potrzebny ktoś, kto rozumie zarządzanie finansami publicznymi. I kto nie pozwoli na ich marnotrawienie, ale jednocześnie będzie miał wysoki poziom wrażliwości. Ja mam właśnie takie kompetencje.
Czy takim marnotrawieniem byłyby podwyżki dla pielęgniarek i innych zawodów medycznych? Ustawa, która je wprowadza, a nad którą zaczęły się prace w Sejmie, to projekt społeczny, który przyjął marszałek Hołownia, choć niektórzy mówili, że to bomba dla finansów w zdrowiu.
Będziemy nad nią pracować. Ale to prawda, że jej realizacja będzie trudna z dwóch powodów: finansowego i merytorycznego. I tak musimy dać podwyżki personelowi medycznemu, bo tego wymagają już obowiązujące przepisy. Będzie to kosztować NFZ kilkanaście miliardów. Zaś realizacja tego obywatelskiego projektu to kolejnych 10 mld zł. Tyle pieniędzy NFZ nie ma.
A powód merytoryczny?
Ustawa wywołuje głosy niezadowolenia w samym środowisku medycznym, bo podnosi pensje pielęgniarkom bez wyższego wykształcenia, ale wynagrodzenia części zawodów medycznych pozostawia na obecnym poziomie.
Powinno się płacić za kwalifikacje posiadane czy wymagane?
Wyroki sądowe są sprzeczne. Musimy dojść do porozumienia wewnątrz środowiska. Czeka nas dyskusja.
Po to, żeby odwlec płacenie?
W tym roku na pewno będą podwyżki wynikające z już obowiązującej ustawy, a o propozycjach z projektu obywatelskiego będziemy rozmawiać w Sejmie. Moim zdaniem najlepiej byłoby opisać stanowiska i ustalić zgodnie z takim opisem siatkę płac.