Wygrać z rosyjskim kolonializmem
Wsparcie Zachodu nie wystarczy do odparcia rosyjskiej agresji. Ukraińska dyplomacja musi od zera zbudować relacje z globalnym Południem
O stosunku państw globalnego Południa do wojny w Ukrainie na Zachodzie mówi się często w dość negatywnym kontekście. Choć na początku inwazji za rezolucją ONZ wzywającą do wycofania wojsk rosyjskich i przestrzegania przez Kreml prawa międzynarodowego zagłosowało 141 państw (przeciwko było zaledwie pięć), znaczna część graczy spoza naszej hemisfery nie zdecydowała się stanowczo wesprzeć Kijowa. Co więcej, już po pierwszym roku walk okazało się, że liczba rządów aktywnie potępiających rosyjską agresję spadła ze 131 do 122. Z analizy ośrodka Economist Intelligence Unit wynika, że wzrosła zarówno liczba państw neutralnych (z 32 do 35), jak i tych, które skłaniają się ku Rosji (z 29 do 35).
Do tego typu przetasowań dochodzi m.in. dlatego, że Moskwa próbuje zapobiec zbliżeniu globalnego Południa z Kijowem. Wystarczy wspomnieć ostatnie wydarzenia w Ekwadorze. Rząd prezydenta Daniela Noboa pod koniec stycznia zgodził się wysłać stary rosyjski sprzęt wojskowy do Stanów Zjednoczonych. Amerykanie mieli go następnie przekazać ukraińskiej armii, która doskonale radzi sobie z jego obsługą. W zamian Waszyngton obiecał dostarczyć Ekwadorowi sprzęt, którego ten potrzebuje do walki z gangami narkotykowymi. – Sprawa posuwa się do przodu bez względu na wszystko – komentował 30 stycznia Noboa na antenie telewizji Ecuavisa. Szybko okazało się, że stwierdzenie „bez względu na wszystko” było nieco naciągane, bo w