Mądrzejszy Czech po szkodzie
Czechy są krajem mocno dotykanym przez powodzie. Nawet słynny most Karola postawiono po tym, jak w 1342 r. wielka woda zniszczyła most Judyty – jedną z najstarszych kamiennych przepraw w regionie (miejscowy kronikarz pisał wówczas, że „jakoby padła korona królestwa, gdy rozpadł się most”). W 1890 r. pierwszy profesor meteorologii na praskim uniwersytecie František Augustin notował, że „noc z 3 na 4 września była jedną z najstraszniejszych, jakich kiedykolwiek doświadczyła ludność Pragi. W zalanych domach stale podnosił się poziom wody, brakowało sprzętu ratowniczego, a wezwania pomocy nie mogły zostać zrealizowane. (…) A oprócz wszystkich okropności, w mroku poranka rozeszła się zdumiewająca wiadomość: most Praski [czyli most Karola] się zawalił!”.
Powodzie zaprzątały umysły czeskich planistów przestrzeni, melioratorów gruntów i budowniczych infrastruktury. Starano się wzmacniać wały i budować tamy, a zasadniczym imperatywem było jak najszybsze pozbycie się wody z kraju. Pomagało w tym ukształtowanie terenu i położenie na – jak lubią mówić czescy naukowcy – „dachu Europy”, na jednym z głównych europejskich rozlewisk rzecznych. W ostatnim stuleciu powierzchnia mokradeł i terenów zalewowych zmniejszyła się o 80 proc. (co odpowiada 13 proc. obszaru kraju), a bieg rzek skrócono o 30 proc. Równocześnie jednak osuszone obszary zostały pozbawione naturalnego elementu chłodzącego, a sucha gleba miała gorsze właściwości zatrzymywania wody. Stało się to prawdziwym wyzwaniem w latach 2014–2020, gdy na długofalowe zjawiska obniżające retencję nałożyły się zmniejszone opady atmosferyczne. W rezultacie Czechy dotknęła susza o intensywności nienotowanej od co najmniej 500 lat (okres, który naukowcy byli w stanie pod tym kątem ocenić).