Powstańcze upadki
O społecznym poparciu, którym w pierwszych dniach sierpnia cieszyli się powstańcy warszawscy, napisano tysiące stron. O upadku tamtej wspólnoty najczęściej milczymy, choć to on może nauczyć nas więcej niż opowieści o początkowym entuzjazmie
Kolumna powstańców wyprowadzanych z Warszawy po kapitulacji. 2 października 1944 r.
Rankiem 1 października 1944 r. Warszawa zastygła w milczeniu. Po raz pierwszy od 1 sierpnia było w niej tak spokojnie. Po latach poetka Anna Świrszczyńska napisze w wierszu „Ziemia i niebo”: „Tyle tu było krzyku / krzyczały samoloty i ogień, i rozpacz / krzyczało do chmur / uniesienie. / Teraz milczy / ziemia i niebo”.
Ta poetycka wizja, mająca przecież oparcie w doświadczeniu autorki, znajduje potwierdzenie w większości relacji ludzi, którzy dożyli tamtego momentu. 44-letni Adam Bień, I zastępca delegata rządu RP na kraj, wspominał, że rankiem na ulice zaczęły wychodzić z piwnic tłumy. Ci, którzy ostatnie tygodnie spędzili pod ziemią, gdzie myśleli tylko o tym, aby przetrwać, teraz na nowo odkrywali świat zewnętrzny. „Ten pierwszy dzień października jest dziwnie słoneczny i ciepły. Otwierają się nieliczne sklepy i rozpoczyna się handel wymienny. Można kupić po bajecznie wysokich cenach ubranie, żywność, zjawiają się w sprzedaży przyniesione z działek na Polu Mokotowskim kartofle, pomidory, kapusta, których przez długie tygodnie powstania nikt nie widział. Tłumy ludzi chodzą po zatarasowanych ulicach, pijane słońcem, ciszą, spokojem”.