Domyślny tryb nadzwyczajny
– Pan minister teraz nie odbiera właśnie – mówi do Jarosława Kaczyńskiego jeden z jego współpracowników.
– To mu powiedz, żeby odebrał – odpowiada znudzonym tonem prezes PiS, jakby tłumaczył jakąś zupełną oczywistość kilkuletniemu dziecku. Rzecz działa się w 2017 r.
– Ja już rozmawiałem dzisiaj od rana z kilkoma ministrami. Na razie skupimy się na tym, żeby znaleźć skuteczną metodę, aby zablokować ten proceder – to już słowa Donalda Tuska podczas posiedzenia rządu 1 października na temat wprowadzanego przez jednego z producentów do obrotu alkoholu w tubkach. – Czesław, jeśli mogę cię prosić. Inspektorat artykułów rolno-spożywczych ma takie narzędzie prawne, przynajmniej w mojej ocenie, więc będę bardzo prosił, żebyś pojechał do resortu i sprawę rozstrzygnął – zwrócił się do ministra rolnictwa premier. Producent „małpek' w tubkach wycofał produkt, ale byłoby lepiej, gdyby to procedury i prawo działały, a nie autorytatywne komendy wydawane przez rządzących.
Te dwa dialogi są chyba najlepszym streszczeniem istoty polskiego państwa. Zażarty bój liberalnego centrum zgromadzonego wokół Donalda Tuska i PiS-owskiej prawicy – opisywany przez polityków z obu stron barykady i media jako starcie wartości lub wręcz „cywilizacji” – nie ma większego znaczenia dla rozwoju Polski, gdyż ktokolwiek w nim wygrywa, i tak zarządza państwem w bardzo podobnym stylu. Różnica jest taka, że Kaczyński nie widzi w tym niczego niewłaściwego (słynne „ja bez trybu”), a Tusk się nieco wstydzi i stara się zazwyczaj zachowywać pozory.