Nie musimy mieć wszystkiego
Język władzy jest zakorzeniony w fantazmacie narodowowyzwoleńczym, romantycznym i stricte polskim. Natomiast kultura współczesna opiera się na dialogu, otwartości, transnarodowości
Z Joanną Mytkowską rozmawia Adam Pantak
Muzeum Sztuki Nowoczesnej błąkało się po Warszawie przez prawie 20 lat. Jego nowa siedziba zaczęła wywoływać kontrowersje na długo przed otwarciem. „Klocek” i „wielkie pudło na buty” to najlżejsze z obelg, które padały pod jej adresem. Jakie są zalety tego gmachu?
Liczę, że każdy, kto tu przyjdzie, nawet jeśli wcześniej nie darzył tego budynku sympatią, zachwyci się jego pięknem i przemyślaną prostotą. Nowojorskiemu projektantowi Thomasowi Phiferowi zależało przede wszystkim na wpisaniu muzeum w otoczenie. Nic nie dzieje się tu przypadkiem. Ściany i otwory w ich wnętrzu wpisują się w osie miasta. Muzeum ma się otwierać na Warszawę, a nie zamykać się przed nią. Nasze podejście do odwiedzającego jest swego rodzaju novum – chcemy, by warszawianki i warszawiacy współtworzyli z nami to miejsce, a nie byli jedynie jego biernymi odbiorcami.
Najważniejsza funkcjonalna idea tego budynku to jego podział na dwie strefy. Pierwsza z nich to niebiletowany parter, miejsce dostępne dla każdego. Będzie tu można przyjść do kawiarni, wieczorami przekształcającej się w bar, albo do księgarni. Na parterze znajdują się również sala edukacyjna oraz audytorium przystosowane do wydarzeń artystycznych oraz przestrzeń do działań performatywnych. Druga strefa to sale wystawiennicze na wyższych piętrach – łącznie ponad 4,5 tys. mkw. powierzchni przeznaczonej na wystawy czasowe i prezentację stałej kolekcji muzeum. W budynku zmieściło się także kino z widownią na 150 osób oraz Studio Eksperymentalne Polskiego Radia, które ruszy niebawem i gdzie będzie można komponować muzykę.