Artykuł
Przyszłość częstuje mgłą
Czekam z niecierpliwością, kiedy moje teksty się zdezaktualizują. To byłby dobry prezent od społeczeństwa
z Lechem Janerką rozmawia Jarema Piekutowski
Opisujesz na nowej płycie współczesny świat z jego rewolucją technologiczną. Ale jest na niej trochę smutku, tęsknoty. Czujesz się nieswojo w tym świecie?
Nie mam takiego poczucia. Tak samo nigdy nie pomstowałem na życie w komunizmie. Uważałem, że skoro tak jest, to trzeba sobie jakoś radzić, choć nie wszystko mi się podobało.
Jak sobie radziłeś i radzisz?
Większość życia poświęciłem temu, by od niego uciekać. Żyję w izolacji. Ludzie kupują moje płyty i przychodzą na moje koncerty, i w ten sposób finansują tę moją izolację. Nie jestem człowiekiem specjalnie towarzyskim. Wielu ludzi mnie zna, ale ja znam bardzo niewielu, a kontakty utrzymuję z jeszcze mniejszą liczbą. Udało mi się spreparować sytuację, w której żyję na swoich warunkach.
Poprzednią płytę, „Plagiaty”, wydałeś 17 lat temu. Przez ten czas przetoczyła się przez świat rewolucja mediów społecznościowych. Korzystasz z nich?
Wiem, co to jest Facebook, TikTok. Nie biorę w tym udziału, choć ktoś kiedyś zrobił moją stronę na Facebooku. Internet jako dostęp do informacji, które wcześniej przez lata było trudno zdobyć, to dobry wynalazek. Czasami czytam reakcje słuchaczy jakichś podcastów, ale w większości to bełkot, więc nie przywiązuję do nich większej wagi.
Kiedyś grałeś w gry komputerowe – w symulatory lotu, symulatory łodzi podwodnych.