Artykuł
Kiedy nie ma się nawet łyżeczki
Warszawiacy po powstaniu ruszyli na tułaczkę. Jej ofiar nigdy nie policzono
Kamera powoli zjeżdża w stronę dołu. Już po chwili widać szczątki pierwszych trzech osób. Przy nich stoją żółte oznaczenia z numerami – 40, 42 i 43. Dopiero kawałek dalej widać kolejnego pogrzebanego i liczbę 41. Po nim następni. Jedni ułożeni na boku, inni na plecach. W długim i głębokim wykopie można ich naliczyć prawie 50, niektórzy są jeszcze przysypani ziemią. Między nimi siedzą ubrani na biało, skuleni i skupieni na oczyszczaniu kości pracownicy Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. Od kilku lat prowadzą badania na terenie byłego obozu jenieckiego, Stalagu II-D w Stargardzie. Ten 43-sekundowy materiał, opublikowany 4 listopada 2023 r. na stronie Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów, pokazuje fragment ich codziennej pracy
W połowie października media obiegła informacja, że zespół kierowany przez prof. Andrzeja Ossowskiego odkrył pochówki ok. 20 osób. Profesor Ossowski w rozmowie z PAP przyznał, że wiele wskazuje na to, iż szczątki należą do cywilów wypędzonych z powstańczej Warszawy. Są wśród nich dzieci. Zmarli prawdopodobnie z powodu głodu i chorób, które w trudnych warunkach obozowych dawały niewielkie szanse na przeżycie, zwłaszcza najmłodszym.
Już trzy dni po zakończeniu wojny, w niewielkim niemieckim miasteczku Wasseralfingen położonym na wschód od Stuttgartu lokalni mieszkańcy rozkopali 13 mogił. W każdej z nich leżało po kilka ciał. Wszystkie należały do warszawiaków wywiezionych po powstaniu na roboty. Protokół z ekshumacji podawał, że „jeńcy ci byli zatrudnieni w fabryce Kesslera i innych fabrykach. Było ich około 450, jeńcy ci obciążeni byli ciężką pracą, przy budowie fabryki podziemnej Kesslera. Byli oni bardzo źle odżywiani, bici, maltretowani, poniewierani nie tylko przez wartowników SS i SK, ale także przez majstrów fabrycznych”.