Pierwszy klocek domina?
Upadek reżimu Baszszara Hafiza al-Asada to nadzieja na lepsze czasy nie tylko dla Bliskiego Wschodu, choć droga do realizacji optymistycznych scenariuszy będzie długa i wyboista
Rozwój wypadków w Syrii już mocno zmienił układ sił na świecie. W największym skrócie: skompromitował Rosję w roli sponsora i patrona oddalonych geograficznie reżimów, znacząco zmniejszył możliwości destabilizowania Bliskiego Wschodu przez Iran, a także otworzył pola do nowych gier – m.in. dla Turcji, Arabii Saudyjskiej czy Chin. I oczywiście Izraela, Stanów Zjednoczonych i krajów Unii Europejskiej.
Ból głowy Putina
Z naszej perspektywy najważniejsza jest dziś ewidentna klęska realizowanej od co najmniej dwóch dekad rosyjskiej polityki bliskowschodniej. ZSRR w samą Syrię inwestował rzecz jasna dużo wcześniej, wkrótce po II wojnie światowej, ale to Federacja Rosyjska za rządów Władimira Putina włożyła sporo wysiłku i pieniędzy nie tylko w reżim Asada, lecz także w konstruowanie całej sieci wpływów sięgających od Iranu i jego satelitów po subsaharyjską Afrykę. Obecność w Syrii była jej zwornikiem wojskowym, wywiadowczym i logistycznym. Także propagandowym – sygnalizowała reszcie świata odrodzenie globalnych aspiracji Moskwy, a rosyjskiemu społeczeństwu udowadniała zdolność wpływania na wydarzenia nie tylko na terenach „bliskiej zagranicy”. Warto pamiętać, że zaspokajanie takich imperialnych tęsknot to dla wielu Rosjan psychologiczna rekompensata za brak specjalnych sukcesów w polityce wewnętrznej, biedę, beznadzieję, fatalny stan opieki zdrowotnej i infrastruktury czy wszechobecną korupcję.