Wszystkie zwody premiera
Zaczęło się od drobnej rzeczy. Donald Tusk kontrasygnował decyzję Andrzeja Dudy o wyznaczeniu Krzysztofa Wesołowskiego na przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej SN (ciało to wybierze kandydatów na nowego prezesa tej izby).
Jednak sędzia Wesołowski ma status neosędziego. Zatem zgodnie z zasadami coraz bardziej zagmatwanej prawniczej wojny domowej najbardziej zaangażowane w nią osoby o statusie sędziego i wspierające je media musiały zaprotestować. Gdyby tego nie zrobiły, oznaczałoby to ich milczącą zgodę na to, by ich premier traktował neosędziego jak sędziego. Czyli na równi z tymi, którzy stawili opór Zbigniewowi Ziobrze i Jarosławowi Kaczyńskiemu. Choć mogli się połasić na łatwy awans.
Tusk zareagował na krytykę w typowym dla siebie stylu – czyli wyznaczył ochotnika do bycia kozłem ofiarnym. Padło na szefa Stałego Komitetu Rady Ministrów Macieja Berka. Miał on jakoby wyczekać chwili, gdy szef rządu – przygnieciony obowiązkami – stracił wrodzoną czujność. Wtedy podstępny urzędnik podsunął mu pismo prezydenta – i stało się. Mimo tego występku Tusk łaskawie stwierdził, że niegodziwiec „jest jednym z najbardziej kompetentnych ludzi w rządzie”. Zatem mu wybacza dla dobra Rady Ministrów oraz ojczyzny.