Nie wychodzi nam liberalizacja kolei
W wielu krajach Europy podróżni mogą wybierać między przewoźnikami. Coraz powszechniejsze stają się też przetargi na obsługę tras. W Polsce monopol trzyma się mocno
Pociąg czeskiego przewoźnika Leo Express na stacji w Krakowie. 2018 r.
Polacy w ostatnich latach wracają do kolei. Po wyraźnym dołku przed 20 laty, kiedy to pociągi przewoziły rocznie niewiele ponad 250 mln podróżnych, teraz ich liczba zbliża się do 400 mln. Nasze statystyki pod tym względem odbiegają jednak od wyników w pobliskich krajach europejskich. Polak odbywa średnio 10 podróży rocznie, zaś Czech – 17, Węgier – 20, Austriak – 36. Nasi sąsiedzi o wiele częściej wybierają pociągi, w dużej mierze dzięki liberalizacji transportu kolejowego.
Po pierwsze, dzięki organizowanym przetargom na przewozy objęte państwowymi dotacjami udaje się uzyskać niższe kwoty za uruchomienie kursów na określonych trasach. Postępowania konkurencyjne na organizację przejazdów w regionach już od końca poprzedniej dekady przeprowadzają Czesi. Zlecenia mają zazwyczaj wieloletni charakter i dotyczą pakietów linii. Pozwoliło to prywatnym przewoźnikom ubiegać się o fragmenty rynku, co zmniejszyło bariery wejścia oraz realnie poprawiło stopień konkurencyjności przetargów. W efekcie na rynku przewozów regionalnych pojawiło się kilka podmiotów, np. Arriva, Leo Express, RegioJet czy GW Train Regio. Władze czeskie organizują także przetargi na wybrane połączenia dalekobieżne objęte dotacjami, np. z Brna do Bohumina.