Morze nieporozumień, ale nie morze krwi
Udało się poprawić relacje z Litwą. Czy jest to możliwe z Ukrainą?
Prezydenci Litwy i Polski Gitanas Nausėda i Andrzej Duda po podpisaniu Deklaracji o stosunkach dwustronnych. Lublin, 5 września 2024 r.
Kiedy Dmytro Kułeba, szef ukraińskiego MSZ, podał się do dymisji, w Polsce pojawiły się spekulacje, że to konsekwencja jego występu na Campusie Polska (co nie było prawdą). Zestawił wtedy rzeź wołyńską z akcją „Wisła”, zamordowanie kilkudziesięciu tysięcy Polaków zrównał z powojennym wysiedleniem ludności ukraińskiej z terenów wschodniej Polski. Przy okazji uderzał ton wypowiedzi polityka, nonszalancko wzywającego, żeby „zostawić historię historykom”.
Szef MSZ Radosław Sikorski, siedzący na Campusie obok Kułeby, nie potrafił się zachować. Niespodziankę zafundował nam jednak Donald Tusk. – Ukraina nie będzie członkiem Unii bez polskiej zgody – podkreślił. Dodając, że Kijów musi spełnić nie tylko standardy prawne czy handlowe, lecz także te związane z polityczną kulturą oraz historycznym pojednaniem. Nawet jeśli reakcja premiera, formułowana językiem bardziej typowym dla prawicy, wynikała z troski o sondaże, miał rację.