Artykuł
zdrowie
Kosztowna niefrasobliwość
Nowa władza będzie miała w resorcie zdrowia kolejną minę do rozbrojenia: niewykluczone, że będzie musiała znaleźć dodatkowe 10 mld zł rocznie
Marszałek Szymon Hołownia zderzył się z twardą polityką
To kłopot na własne życzenie. Dziś w Sejmie ma się odbyć pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ustawy o podwyżkach w ochronie zdrowia. Nawet jeżeli postulaty są uzasadnione, wiadomo, że NFZ nie ma na to pieniędzy.
Dobry marszałek, zły minister
Przyszły rząd sejmowej większości będzie miał zgryz bez względu na to, jakie będą losy ustawy. Albo będzie trzeba zasilić budżet na zdrowie, albo nowy minister będzie się musiał zmierzyć z niezadowoleniem środowiska. Z koalicji słychać, że sprawy personalne są już rozstrzygnięte, choć nie jest tajemnicą, że obsadzenie resortu zdrowia było problematyczne z uwagi na brak chętnych. Powód? To ministerstwo postrzegane jako trudne, głównie ze względu na problemy finansowe w tym obszarze. I choć posłowie nowej większości wycofali się już z części kosztownych obietnic, które składali podczas kampanii wyborczej (np. bezlimitowe leczenie w szpitalach, koszt ok. 25 mld zł), nie mogą jednak przewidzieć wszystkiego. W spadku po poprzednikach nowy rząd dostanie na przykład proces z Pfizerem za niezapłacone szczepionki przeciwcovidowe – firma żąda 6 mld zł. Jednak teraz wdepnęli w kłopoty ze swojej winy. Podwyżki dla pracowników medycznych przewiduje projekt, który został przez marszałka Szymona Hołownię wprowadzony jako jeden z pierwszych pod obrady. Dziś ma się nim zająć Sejm. Jak wynika z naszych informacji, ruch marszałka zaskoczył część posłów nowej koalicji. Jeszcze dzień przed głosowaniami zostało zwołane spotkanie polityków zajmujących się zdrowiem, co z tą kwestią robić. – Byliśmy bardzo zdziwieni, żeby nie powiedzieć mocniej, tym, że projekt nie był z nami konsultowany – mówi jeden z rozmówców. Za to marszałek Sejmu na początku tygodnia spotkał się z przedstawicielami komitetu inicjatywy ustawodawczej ws. zmiany sposobu ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych. Jego zdaniem sprawa jest słuszna, bo „projekt wprowadza podwyżki związane z realnymi kwalifikacjami osób pracujących w ochronie zdrowia, a nie z tymi kwalifikacjami, które są przypisane jako wymagane do danego stanowiska”. – Zakłada, że wraz z nabyciem kolejnych kwalifikacji pielęgniarki i inni pracownicy zawodów medycznych nie będą musieli czekać do następnego roku na aktualizację wynagrodzenia, tylko będą otrzymywali ją zaraz po tym, kiedy tę kwalifikację uzyskają. To sprawiedliwe – tłumaczył Hołownia, podejmując decyzję o dołączeniu projektu do porządku obrad Sejmu.