Artykuł
polityka
Rozliczenia mile widziane
Większość Polaków chce komisji śledczych, zapowiadanych przez nową większość sejmową. Są jednak podzieleni w zakresie tego, jaki będzie skutek ich działania
Wczoraj Sejm powołał trzy komisje, mają się one zająć: procesem przygotowań do wyborów korespondencyjnych z 2020 r., inwigilacją obywateli przez służby (w tym Pegasusem) oraz tzw. aferą wizową.
– Mam nadzieję, że do końca roku będziemy w stanie choćby jedną uformować, ale żeby tak się stało, to musieliśmy zacząć ten proces z trzema już dzisiaj – tłumaczył wczoraj marszałek Sejmu Szymon Hołownia. W kolejnych dniach komisje mają być obsadzone, każda z nich ma liczyć po 11 posłów.
Sasin zbada wybory kopertowe?
Większość sejmowa spodziewa się, że na tym drugim etapie mogą być problemy. Po pierwsze, to kwestia parytetów klubowych w komisjach. – Domagamy się, żeby klub PiS, jako największy, miał reprezentację wynikającą z proporcji. Matematyka wskazuje, że na 11 członków komisji klub PiS powinien mieć pięciu reprezentantów – zastrzegał wczoraj Mariusz Błaszczak z PiS. Nie omieszkał wspomnieć, że wcześniej kandydaci PiS nie zostali dopuszczeni przez nową większość do składów prezydiów Sejmu i Senatu oraz że klub otrzymał przewodnictwo w zaledwie pięciu komisjach, podczas gdy z czystej arytmetyki sejmowej wynika, że powinien mieć w 12. Po drugie, koalicja większościowa spodziewa się, że PiS znów zgłosi nieakceptowalnych kandydatów, tym razem do prac w komisjach śledczych. – Jeszcze się okaże, że do komisji ds. wyborów kopertowych wskażą Jacka Sasina, który przecież powinien być jednym z pierwszych świadków do przesłuchania. Nie ma opcji, by tego typu kandydatury przeszły w głosowaniu – zastrzega jeden z ludowców. Pytanie więc, jak w takiej sytuacji zachowa się PiS, tzn.: czy wystawi mniej kontrowersyjnych posłów, czy jednak postanowi zbojkotować prace.