DGP: Krytyka pracodawcy to grząski grunt. W grę wchodzą nawet sankcje finansowe
Coraz więcej pracodawców zabrania załodze wypowiadania się na swój temat, a wszelkie przejawy krytyki ściga. Jak jednak wskazują eksperci i co wynika także z orzecznictwa – umiarkowana krytyka, choćby publiczna, jest w pełni dopuszczalna przez prawo.
Pracownik oczernia firmę w internecie, a ta... pozywa go w procesie cywilnym, żądając przeprosin, odszkodowania lub zadośćuczynienia pieniężnego. Na taki krok zdecydowała się ostatnio Polska Grupa Górnicza. To ruch dosyć nietypowy – zazwyczaj bowiem wobec pracowników, którzy stawiają pracodawców w złym świetle, firmy decydują się wyciągać konsekwencje na gruncie stosunku pracy. Często w takich przypadkach sięgają po najostrzejsze środki, czyli zwolnienia dyscyplinarne. Te, choć nie zawsze są w takich sytuacjach uzasadnione, mają również (a czasem przede wszystkim) wymiar psychologiczny. Chodzi bowiem nie tylko o to, by ukarać krnąbrnego pracownika, lecz także by zniechęcić innych zatrudnionych do otwartego krytykowania pracodawcy.
Wyrażanie niepochlebnych opinii w internecie (nie mówiąc już o ostrzejszej odmianie tego zjawiska w postaci hejtu) jest na porządku dziennym. To temat trudny sam w sobie, ale gdy krytykowanym i krytykującym są strony stosunku pracy, sytuacja staje się jeszcze bardziej skomplikowana. Zwłaszcza gdy reakcją pracodawcy na negatywną ocenę firmy ze strony pracownika jest zwolnienie z pracy. Pracodawcy podnoszą, że to przez brak lojalności i naruszenie obowiązku dbałości o dobro zakładu pracy – a więc uchybienie podstawowym obowiązkom podwładnego. Związkowcy zaś twierdzą, zwłaszcza gdy w grę wchodzi zwolnienie działacza organizacji, że to tylko pretekst, by pozbyć się niewygodnej osoby.
Nie jest przy tym tak, że pracownik w ogóle nie może wyrazić negatywnej oceny. To jego prawo, jak każdego innego człowieka, gwarantowane na gruncie konstytucji i prawa międzynarodowego. Z racji więzi pracowniczej ta wolność ma jednak ograniczenia. Ważne jest przy tym, czy ma to miejsce wewnątrz firmy czy publicznie (a więc np. w sieci). A także jaką formę mają zarzuty, czy są obiektywnie uzasadnione i czy mieszczą się w granicach dopuszczalności, które wyznacza orzecznictwo sądowe.