Elektryfikacja z przymusu
Etiopia to pierwszy kraj na świecie, który zakazał importu aut spalinowych. Rząd tłumaczy to troską o środowisko, ale tak naprawdę chodzi o zatrzymanie dewiz i przyciągnięcie chińskich inwestycji
Kiedy rok temu ministerstwo transportu Etiopii ogłosiło całkowity zakaz importu samochodów spalinowych, obraz dróg, szczególnie w Addis Abebie, zmienił się błyskawicznie. Początkowo – w 2021 r. – Etiopia planowała w ciągu 10 lat zaimportować 148 tys. samochodów i 48 tys. autobusów elektrycznych. Ten cel osiągnięto już po dwóch latach, co skłoniło rząd do sformułowania ambitniejszego planu – importu prawie 500 tys. pojazdów.
Według obliczeń portalu CleanTechnica przy założeniu, że wszystkie samochody, które są obecnie na drogach (w całym kraju w 2024 r. było zarejestrowanych ok. 1,2 mln samochodów, z czego ponad połowa w stolicy), na nich zostaną, elektryfikacja wyniesie 30 proc. To założenie wzbudza jednak wątpliwości, zwłaszcza że średni wiek pojazdów w Etiopii wynosi 20 lat. To pozwala przypuszczać, że w 2030 r. odsetek samochodów elektrycznych znacznie przekroczy prognozę.
– Ta zmiana pozwoli nam łatwiej adaptować się do zmian klimatycznych – mówi Sirak Gupsa z ministerstwa zdrowia.