Polski marsz przez instytucje
Liczba Polaków na Litwie maleje szybciej niż średnia populacji. Klimat dla zmian się poprawił, ale jeśli postulaty mniejszości nie zostaną zrealizowane teraz, w przyszłości może być o to jeszcze trudniej
Nigdy wcześniej tak wielu Polaków nie zajmowało tak wielu ważnych stanowisk w litewskiej administracji. „O taką Litwę walczyłem!” – cieszył się w styczniu na portalu Zw.lt Czesław Okińczyc, nestor polskich elit na Wileńszczyźnie, po powołaniu rządu Gintautasa Paluckasa. Marsz przez instytucje ruszył w poprzedniej kadencji Sejmu, a po ostatnich wyborach tylko przyspieszył. Przekłada się to na realizację postulatów polskiej mniejszości, ale nie tak szybko, jak by chcieli Polacy.
Litewscy Polacy, którzy stanowią 6,5 proc. ogółu mieszkańców kraju, wypracowali dwie sprzeczne strategie. Pierwsza, również chronologicznie, zakładała skupienie się wokół własnej siły, która miałaby promować ich postulaty. Tą siłą jest Akcja Wyborcza Polaków na Litwie – Związek Chrześcijańskich Rodzin, którą od ćwierćwiecza twardą ręką zarządza Waldemar Tomaszewski. Zwolennicy tej strategii mają swoje racje. AWPL trzykrotnie, w latach 2000–2001, 2012–2014 i 2019–2020, wchodziła w skład koalicji rządowych, choć ani razu nie udało jej się przetrwać w takim charakterze całej kadencji. Sztandarowych postulatów AWPL jednak nie załatwiła, czego symbolem był brak zgody na pisownię nazwisk według zasad polskiej ortografii. Tradycyjne reguły języka litewskiego wymagają, by transkrybować obce nazwiska zgodnie z lokalną pisownią. Lider AWPL w dokumentach był więc zapisywany jako Valdemar Tomaševski, ponieważ litewska ortografia nie przewiduje litery „w” ani dwuznaku „sz”.
Schyłek polskiej partii
Tomaszewski szukał sposobu poszerzenia bazy poza polski etnos. Sprzymierzył się z nieistniejącym już dziś Sojuszem Rosyjskim (przez litewskich Polaków nazywanym Aliansem Rosjan), a dodając do nazwy szyld ZChR, próbował wyjść poza mniejszościowe getto i zachęcić do głosowania etnicznych Litwinów o konserwatywnych poglądach. Do tego stopnia, że w ostatnim programie przedwyborczym pierwszy postulat mniejszościowy („pełna ochrona własnej tożsamości”) znalazł się dopiero na 16. miejscu, a kwestię pisowni nazwisk Wanda Krawczonok z AWPL określiła swego czasu jako „sprawę pięciorzędną”.