Artykuł
Obrazki z życia, obraz pokolenia
Pan Kleks. Wystawa „Szancer, wyobraź sobie” w Muzeum Regionalnym w Stalowej Woli
Młodsi mogą go nie znać, starsi pamiętają jako ilustratora książek, głównie dla dzieci. W życiu Jana Marcina Szancera, jednego z najwszechstronniejszych polskich artystów XX w., jak w lustrze odbija się los pokoleń
Biografie nie bez powodu uchodzą za jeden z najbardziej wymagających gatunków literackich. Obligują autora do znajomości nie tylko życiorysu głównego bohatera, lecz także – tutaj stopień trudności rośnie proporcjonalnie do jego wieku – epok, w których żył. O ile łatwiej byłoby napisać biografię kogoś z pokolenia Kolumbów, urodzonego ok. roku 1920 i tragicznie poległego w czasie wojny, niż jego ojca, który przyszedł na świat w czasie zaborów, a zmarł, mając lat 80. U tego pierwszego wystarczy znajomość dwóch epok, u drugiego trzeba płynnie chodzić między czterema. Każda z nich to inne konteksty i stosy prac, które należy poznać.
Ale w biografiach jest jeszcze jedna trudność, która dotyka materii podstawowej – opowieść bohatera. W zależności od tego, jakim materiałem źródłowym dysponujemy, może być ona gęsta od faktów, opinii, wspomnień i listów albo pełna dziur wymagających snucia przypuszczeń – łat, które niby zakrywają niedoskonałości, ale i tak są widoczne. Historia Jana Marcina Szancera (1902–1973) leży gdzieś w połowie drogi. On sam opisał ją w dwóch tomach, które nie tylko przynoszą wiele informacji na jego temat, ale są również przyjemną lekturą. Jego własna opowieść przypomina jednak to, z czego autor jest najbardziej znany – to zbiór obrazków, które choć piękne, nie tworzą zamkniętej, kompletnej całości, wymuszając na oglądającym – czy też czytającym – użycie wyobraźni. Tej, która stanowiła przecież podstawę świata Szancera.