Artykuł
W pływowi i sfrustrowani
Premier Pedro Sánchez i kandydat w katalońskich wyborach Salvador Illa na wiecu PSC w Barcelonie. 4 maja 2024 r.
Od wyniku niedzielnych wyborów do parlamentu Katalonii zależy to, czy przetrwa rząd Pedra Sáncheza. A może nawet ustrój Hiszpanii
Zwolennicy teorii spiskowych twierdzą, że rządy w dowolnym państwie należą do zaledwie kilku osób. W Hiszpanii naprawdę tak jest. Od wyborów z lipca 2023 r. przetrwanie jakiegokolwiek rządu zależy od siedmiu ludzi. Żadna z dwóch największych partii w kraju – ani prawicowe Partido Popular, ani centrolewicowe PSOE – nie zdołała zdobyć wystarczającej większości. Do utworzenia rządu obie potrzebowały głosów należących do katalońskiej prawicy niepodległościowej zrzeszonej w Junts per Catalunya.
Cena za władzę? Po pierwsze, zgoda na większą autonomię regionalną. Po drugie, amnestia dla organizatorów niepodległościowego referendum z października 2017 r. I choć sam jej projekt wywołał społeczne oburzenie, teraz, po miesiącach negocjacji i sporów, amnestia ma już zielone światło. A 12 maja mają się odbyć regionalne wybory w Katalonii. To w dużym stopniu od nich zależy sytuacja w Hiszpanii – jednym z ostatnich państw w Unii, gdzie (dzięki głosom partii konserwatywnych z regionów autonomicznych) rządzi lewica.