wywiad
Budowanie relacji gospodarczych w Azji to gra polityczno-dyplomatyczna
Piechociński: Polski biznes, wspierany przez administrację rządową, powinien działać w Azji pragmatycznie i bez skrupułów. Nie powinniśmy ograniczać się układami politycznymi czy sojuszami gospodarczymi
Od wielu lat Chiny pozostają marginalnym rynkiem dla polskich towarów. W 2023 r. kraj ten odpowiadał za mniej niż 1 proc. naszego eksportu. Nie mamy czego zaoferować Chińczykom?
Może nie „marginalnym”, ale raczej „zaskakująco małym”, bo od 20 lat ciągle nazywamy go perspektywicznym i z dużym potencjałem wzrostu. Od lat nasz eksport to głównie miedź, a także produkty spożywcze, czyli towary o względnie niewielkiej wartości. A i te produkty rolne coraz trudniej nam sprzedawać do Chin, chociażby przez afrykański pomór świń i ptasią grypę, które uderzyły w eksport mięsa. Wcześniej byliśmy istotnym sprzedawcą serwatki i mleka w proszku, ale ze względu na wzrost kosztów produkcji i zakłócenia w transporcie Chinom przestało się opłacać sprowadzać te produkty z Polski. W 2022 r. polskie wyroby odpowiadały za 7 proc. chińskiego importu produktów mlecznych. Wygryzła nas konkurencja z Australii i Nowej Zelandii. Spadek polskiego eksportu w dużej mierze jest skutkiem rosnących cen energii, surowców i płac w Polsce. Wzrost cen uderzył nawet w nasz flagowy produkt eksportowy, czyli jabłka. Obecnie jedynym produktem owocowym, który nadal Chińczycy chętnie od nas kupują, jest koncentrat jabłkowy. Używają go jako alternatywę dla swojej produkcji, gdy mierzą się z klęskami żywiołowymi lub nieurodzajem.