Zróbmy coś raz… inaczej
Tę powódź cała Polska oglądała na żywo. Kiedy ludzie na południu ratowali dobytek, reszta śledziła na bieżąco zmianę poziomów rzek, transmisje w mediach społecznościowych z zalewanych miejscowości, zdjęcia popękanych tam i relacje reporterów. A potem także posiedzenia rządowego sztabu kryzysowego z udziałem premiera, ministrów i przedstawicieli wszystkich najważniejszych instytucji. Informacja jeszcze nigdy nie była ani tak dostępna, ani tak chaotyczna. Nawet nieprawdziwe wiadomości, w tym te podawane przez organy władzy, lotem błyskawicy obiegały Polskę. W kilku miejscach pękły wały, choć tak naprawdę trzymały się mocno. Czesi kilka razy otworzyli tamy, w tym te, których nie mieli. Doszło do ewakuacji zoo, chociaż wszystkie żyrafy spały w nim spokojnie, a raz ludzie rzucili się do wzmacniania wałów w miejscu, gdzie woda nie podnosiła się niebezpiecznie.