Komisja na trudne czasy
O ewentualnym sukcesie nowej Komisji Europejskiej tylko częściowo zdecydują kompetencje jej członków. Istotniejsze będą strategie najważniejszych państw unijnych i grup politycznych
Ursula von der Leyen prezentuje nowy skład Komisji Europejskiej. Strasburg. 17 września 2024 r.
Nowa Komisja Europejska, której proponowany skład poznaliśmy w tym tygodniu, stanie wkrótce przed wyzwaniami bez precedensu. Świat ucieka państwom Starego Kontynentu coraz wyraźniej. Stare i nowe potęgi gospodar cze wygrywają z nami na różnych polach, a my w coraz większym stopniu ponosimy konsekwencje dekad niezrówno ważonego rozwoju w skali globalnej, od klimatycznych, przez demograficzne aż po te związane ze sferą twardego bezpieczeństwa. Tworzy to wewnętrzne napięcia, których ofiarą może paść sama idea integracji europejskiej, bo nie brakuje głosów, że to właśnie Unia – zamiast pomagać w radzeniu sobie z kolejnymi kryzysami – część z nich prowokuje, a w części ogranicza możliwości reakcji państw członkowskich. Nowa kadencja władz europejskiej Wspólnoty może się więc okazać przełomowa. Albo uda się ucieczka do przodu, jeśli brukselskie instytucje zdołają choć częściowo i w sposób zauważalny dla opinii publicznej odwrócić negatywne trendy, albo będziemy świadkami paraliżu polityk unijnych i zwycięstwa tendencji odśrodkowych.
Politycy i biurokraci
Komisja – nazywana niekiedy (lekko na wyrost) „unijnym rządem” – to oczywiście tylko jeden z elementów instytucjonalnej układanki. Jest jeszcze par lament, którego 720 posłów będzie musiało po drodze zatwierdzić pełny skład egzekutywy, a potem patrzeć jej na ręce. Jest Rada Europejska, czyli forum przywódców państw członkowskich wyznaczające ogólne kierunki działania i nierzadko politycznie ingerujące w