Artykuł
opinia
Daleko idąca jawność dokumentów do niedawna tajnych
Państwowa komisja ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczpospolitej Polskiej, która powstała na podstawie tzw. lex Tusk, jeszcze przed weekendem, po zaledwie dwóch miesiącach działalności, opublikowała swój raport. Jak mówił mi jeden z jej członków, spotkali się oni co najmniej 10 razy. Zgodnie z oczekiwaniami rekomendacje mówią, że Donald Tusk, Tomasz Siemoniak czy Bartłomiej Sienkiewicz są winni, tak więc (Prawu i) Sprawiedliwości stało się zadość. Mimo że przez osiem lat prokuratura Zbigniewa Ziobry tematu nijak nie potrafiła przełożyć na zarzuty. Ten aspekt spektaklu „Ruska Komisja” był wyjątkowo nieciekawy i dziwi, że szanowani niegdyś aktorzy (polityczni) zgodzili się w nim wystąpić. To się nazywa dewaluacja. A za bilety wstępu zapłacimy my wszyscy – podatnicy, choć na razie na moje pytania o koszty funkcjonowania komisji Kancelaria Prezesa Rady Ministrów od ponad tygodnia nie odpowiedziała.