Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2024-02-09

Praca dla konserwatysty. Od zaraz

Różnorodność to z pewnością ostatnia rzecz, która kojarzy się z konserwatyzmem. A jednak – po „przegranym zwycięstwie” obozu uważającego się za konserwatywny w Polsce po tym, jak konserwatyzm amerykański stał się zakładnikiem trumpistów i zapadł na swoisty syndrom sztokholmski – proponuję uczynić różnorodność ośrodkiem konserwatywnej tożsamości. Konkretnie: instytucjonalną różnorodność. Wydaje się, że konserwatyści są bardziej predestynowani do zadbania o nią niż strona progresywno-liberalna. Celowo nie mówię tu o prawicy i lewicy, bo role w tym teatrze mogą być rozpisane dość zaskakująco.

Przeciw centralizacji, ale dokąd?

Spór centralistów z decentralistami trwa w najlepsze. Dotyczy to zarówno dyskusji o kształcie UE, jak i sporu o ustrój Polski. Europa ojczyzn to idea idąca przeciw centralizacji władzy w rękach instytucji unijnych, a więc siłą rzeczy głos decentralistyczny. Ponadto, gdy zwolennicy „większej integracji” przedstawiają swoje pomysły, to choć przyparci do muru najczęściej posługują się terminem „federalizacja”, w istocie nierzadko chodzi im faktycznie o większą centralizację. Pokazuje to tocząca się w Polsce debata publiczna na temat obu głośnych projektów reformy UE – tego zaproponowanego przez Parlament Europejski i tego, z którym wyszła niemiecko-francuska grupa ekspertów. Jak w tym świetle przedstawiają się same dokumenty, to trochę inna sprawa. Co ciekawe, obrońcy zdecentralizowanej Unii są jednocześnie zwolennikami centralizacji władzy w państwie narodowym (PiS), zaś ci, którzy byliby bardziej skłonni do centralizacji Unii, jednocześnie, przynajmniej na poziomie deklaracji, chwalą cnoty decentralizacji wewnątrz państwa (nowa koalicja rządowa).

Wniosek, który z tego płynie, jest nie tylko taki, że politycy traktują (de)centralizację instrumentalnie. Poważniejsze jest to, że cała ta dyskusja ma charakter odgórny, a skoro tak, to nawet argumenty za decentralizacją z konieczności instrumentalizują tych, o których dobro rzekomo chodzi, a więc lokalne społeczności. Nie jest bowiem nigdzie napisane, że zdecentralizowane instytucje mają za zadanie odpowiadać na lokalne problemy. Jakoś to domyślnie zakładamy, ale nie ma w tej materii żadnej gwarancji.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00