Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2024-07-19

Wąska ścieżka ku ocaleniu

Jak przestawić zwrotnicę rozwoju cywilizacyjnego i jaką cenę można – a nawet trzeba – za to zapłacić

Slogany – w rodzaju „There is no alternative” (Nie ma alternatywy dla kapitalizmu) – zawsze mają swoją antytezę: marzenie o innym świecie, sprawiedliwszym, wolnym od nierówności, nieuzależnionym od władzy pieniądza.

Czy realny socjalizm, w którym, doświadczając różnych etapów jego rozwoju, przeżyliśmy ponad 40 lat, był spełnieniem tego snu? Raczej nie – żadna elitarystyczna dyktatura z cenzorskimi zapędami, moskiewskim namiestnikiem, wszechwładną tajną policją i obsesją na punkcie mundurów oraz przemysłu ciężkiego nie jest w stanie uchodzić za krainę spełnionych snów, nawet jeśli wspomina się ją z pewnym sentymentem.

Marazm antropocenu

Kiedy w 1974 r., Ursula K. Le Guin wydawała „Wydziedziczonych” (z ironicznym podtytułem „An Ambiguous Utopia” – „dwuznaczna utopia”), mieliśmy w Polsce po dekadach biedowania moment zachłyśnięcia się gierkowskim sockonsumpcjonizmem na kredyt, może więc dobrze się stało, że książka ta – naturalnie z przyczyn politycznych – ukazała się w polskim przekładzie dopiero dwie dekady później. Nie zostałaby bowiem zrozumiana. Tymczasem jest to jedna z najciekawszych w literaturze współczesnej prób opisania napięć, jakie wytwarzają się między biegunowo odmiennymi ideami: wiarą w kapitalistyczny dobrobyt, napędzany przez wzrost gospodarczy i rozmaite „ekonomie skapywania”, a przekonaniem, że można rzeczywistość społeczną zorganizować, eliminując z niej element konkurencji i wszystkożernego rynku.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00