Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2024-07-12

Spotkamy się tu znów za rok

Wielu sporo by zapłaciło za widok płaczącej Marine Le Pen, a tu proszę – internet w ostatnich dniach pełen zdjęć, i to za darmo. Tyle że pochodzą z 2017 r., a liderka Frontu Narodowego (dziś Zjednoczenie Narodowe, RN) płacze na nich ze śmiechu. Tak ubawiła ją parodia rozmowy na temat prawa ziemi w wykonaniu humorysty Nicolasa Canteloupa. W sumie trochę prawda (Le Pen płacze), a trochę nie (tak naprawdę się śmieje).

Teraz do śmiechu jej zapewne nie jest – w końcu sondaże zapowiadały druzgocące zwycięstwo jej partii (o sondażowych przekłamaniach w sytuacji obowiązywania ordynacji jednomandatowej pisałem tydzień temu), a jej koalicja ostatecznie okazała się „dopiero” trzecią siłą w parlamencie.

Ona sama została wybrana w pierwszej turze. Zapewne było jednak szokiem, jak wielu kandydatów przepadło. Głównie ci, których Jordan Bardella – przewodniczący RN – nazwał czarnymi owcami. Nie dlatego, że ich poglądy szczególnie odbiegają od partyjnych (w takim przypadku nie trzymano by ich w partii, a już na pewno nie wystawiano w wyborach), lecz dlatego, że złamali narzuconą zasadę: tego nie mówimy publicznie.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00