Artykuł
rozmowa
Amerykanie wywołali chaos komunikacyjny
Dębski: Nie mamy problemów z brakiem instytucji do rozmowy. Jest cała plejada takich płaszczyzn i instrumentów. Problem w tym, że Rosja nie chce z nich korzystać
Prezydent Joe Biden zapowiedział rozmowy z Rosją w nowym formacie. Co pan na to?
Od czasu komunikatu bezpośrednio po rozmowie telefonicznej prezydentów Bidena i Putina pojawiło się kilka kolejnych oświadczeń administracji amerykańskiej i świat już jest w innym miejscu. Administracja swoją strategię do rozmów z Rosją budowała w sposób przemyślany. Z jednej strony zmobilizowała sojuszników informacją o rosyjskich intencjach zmierzających do wznowienia agresji na Ukrainę i zasygnalizowała, że w takim wypadku Moskwa musi się liczyć z poważnymi konsekwencjami. Można powiedzieć, że w sposób retoryczny strugała sobie kij. Z drugiej strony jednak administracja Bidena wysłała do Rosji sygnał gotowości do rozmów i możliwości uwzględnienia rosyjskich argumentów, a nawet gotowości do ustępstw. To miała być negocjacyjna marchewka. Wszystko szło zgodnie z planem aż do momentu, gdy Biden, wsiadając w środę do helikoptera, powiedział dwa słowa za dużo o gotowości do zaakceptowania nieznanych publicznie rosyjskich postulatów, a także o stworzeniu jakiegoś nowego formatu do rozmów z Rosją o bezpieczeństwie w Europie z udziałem tylko kilku europejskich członków NATO: Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii i Włoch. W świat poszedł sygnał, że prezydent dąży do resetu z Rosją i chce wrzucić Ukrainę pod autobus. W tym samym czasie, gdy organizuje „Szczyt dla demokracji”, po cichu dogaduje się z autorytarną i imperialną Rosją, prowadzącą politykę gróźb i terytorialnych aneksji, a wszystko to za plecami sojuszników.