Artykuł
My tu dalej żyjemy normalnie
Rządzący próbują dziś z powrotem przyciągnąć turystów do Puszczy Białowieskiej, zapewniając, że okolica jest spokojna i bezpieczna. Tak jakby zapomnieli, że to oni jeszcze niedawno straszyli wzrostem agresji na granicy
Przed godz. 6 rano w parku pałacowym w Białowieży rozbrzmiewa śpiew zespołu ludowego. Na trawie stoją stoliki, przy których prezenterzy telewizji śniadaniowej będą degustować podlaskie dania. W tle ktoś przesuwa co chwilę maty do jogi, zastanawiając się, czy na wizji dobrze się będą prezentować w półokręgu.
Wizyta śniadaniówki to jeden z elementów kampanii rządowej mającej zachęcić Polaków do przyjazdu w okolice, które ucierpiały w wyniku wprowadzenia strefy buforowej na polsko-białoruskiej granicy. Na początku lipca minister sportu i turystyki Sławomir Nitras zjawił się tam osobiście, by ogłosić przekazanie 1,1 mln zł na wsparcie turystyki w regionie. Słowo „bezpieczeństwo” odmieniał przez wszystkie przypadki.
Jednak gdy prowadzący program odchodzili od mat do jogi, by prezentować kolejne atrakcje, miejscowi po cichu plotkowali o tym, że w jednym z najpopularniejszych hoteli w Białowieży zajęte jest tylko co piąte łóżko.
Śmierć żołnierza i turystyki
Wiosną mogło się wydawać, że sytuacja powoli wraca do normalności. Hotele i restauracje znów się zapełniały, na szlaki wrócili turyści. – Takiego maja nie pamiętamy od lat – mówi mi Grażyna Chyra, przewodniczka po Białowieskim Parku Narodowym.
Wszystko zmieniło się pod koniec miesiąca, kiedy zmarł żołnierz ugodzony nożem przez migranta. – Polska granica musi być chroniona. Obiektami agresji są polscy żołnierze, polscy strażnicy graniczni, funkcjonariuszki, funkcjonariusze i macie pełne prawo, żeby nie powiedzieć, że wręcz też obowiązek, używać wszystkich dostępnych wam metod – mówił premier Donald Tusk, zapowiadając wprowadzenie strefy buforowej i zwiększenie liczby policjantów stacjonujących na miejscu. Pierwotnie plan był taki, że od 4 czerwca niektóre miejscowości przygraniczne ponownie będą zamknięte dla przyjezdnych, podobnie jak się działo w latach 2021 i 2022.