Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2024-07-05

Nie ma urządzenia do pomiaru sztuki

Stasys Museum w Poniewieżu (Panevėžys)Stasys Museum w Poniewieżu (Panevėžys)

Ja nie tyle zmieniam styl, ile po prostu nie chcę powtarzać siebie. Chcę wnosić coś nowego

Ze Stasysem Eidrigevičiusem rozmawia Maciej Weryński

Stasys Eidrigevičius artysta pochodzenia litewskiego, tworzy obrazy, ekslibrisy, ilustracje, rzeźby, uprawia teatr i performance, pisze

Stasys Eidrigevičius artysta pochodzenia litewskiego, tworzy obrazy, ekslibrisy, ilustracje, rzeźby, uprawia teatr i performance, pisze

Własne muzeum za życia to chyba nawet więcej niż ordery i medale na Biennale. A panu właśnie otwarto muzeum na Litwie. Jak do tego doszło?

Namówił mnie burmistrz Poniewieża Rytis Rackauskas, bo niedaleko tego miasta mieszkali moi rodzice. Na wsi już nie było to możliwe, bo kiedy w 1990 r. zmarła mama, moje siostry sprzedały pole. Teraz są tam brzydkie domy. Stanęło na tym, że muzeum będzie w Poniewieżu na miejscu starego kina Garsas. Część mieszkańców zaczęła protestować, pisać listy... W pewnym momencie już nie chciałem tego muzeum. I powiedziałem głośno, że rezygnuję. Ale kino stało puste i w końcu sprawy ruszyły. Poszło bardzo szybko. Znalazły się fundusze ministerstwa kultury i sztuki, potem europejskie i samego Poniewieża. Teraz muzeum prowadzi miasto. W przyszłości być może przejdzie pod nadzór ministerstwa. Na razie było otwarcie...

Jak wyglądało? Wielka feta?

Zaczęło się 30 maja od specjalnych gości, a 31 muzeum było już otwarte dla wszystkich. Stałem się nie artystą, lecz aktorem, który musiał robić pewne rzeczy według scenariusza.

Aktorem pan już bywał.

Tak, w teatrze, w swoim przedstawieniu „Biały jeleń”, a potem w „Drewnianym człowieku”. Tutaj scenariusz był dość nietypowy. Było 350 gości, i z Litwy, i z Polski. Wszyscy czekali pod namiotem przy winie – może nawet za dużo było tego wina – patrząc na białą, wręcz błyszczącą ścianę, na której miał się pojawić film pokazujący, jak rysuję linię. Moja ręka wędrowała przez ekran przy muzyce Broniusa Kutavičiusa, czołowego kompozytora litewskiego, który kiedyś napisał utwór „Osiem miniatur Stasysa”. A potem na ekranie pojawiła się scena, jak idę przez muzeum. To było piękne rozwiązanie, godne najlepszego muzeum na świecie. Zjawiły się różne telewizje. Widziałem potem relację w telewizji łotewskiej, oczywiście niczego nie zrozumiałem. Poza jednym: jakaś pani powiedziała „Leonardo da Vinci”. Pomyślałem, że chyba ona porównała mnie z Leonardem, co jest bardzo miłe.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00