stany zjednoczone
Walka o oblicze elektromobilności
Historyczny strajk w przemyśle motoryzacyjnym za oceanem zwiastuje nowe napięcia związane z zieloną transformacją
Piątkowy protest związkowców w Detroit
W fabrykach motoryzacyjnej wielkiej trójki – General Motors (GM), Forda i Stellantisa (należą do niego m.in. Chrysler i Jeep) – strajkuje na razie 13 tys. pracowników. To wydarzenie bez precedensu, bo nigdy wcześniej nie stanęły jednocześnie fabryki wszystkich trzech amerykańskich koncernów. Jeżeli w negocjacjach nie dojdzie do przełomu – a na ten moment nic go nie zapowiada – jeszcze w tym tygodniu mogą dołączyć kolejne zakłady.
– Przez ostatnie cztery lata warte wiele milionów dolarów wynagrodzenia prezesów wielkiej trójki podwyższono średnio o 40 proc. W tym samym czasie pracownicy sektora motoryzacyjnego musieli zadowolić się wzrostem wynagrodzeń rzędu 6 proc., a więc poniżej stopy inflacji – mówił Shawn Fain, główny organizator protestu, lider związku zawodowego United Auto Workers (UAW). Jak dodaje, przeciętne ceny samochodów w tym samym czasie wzrosły o ok. 30 proc. – Domagamy się sprawiedliwego udziału w dochodach, w owocach naszej pracy – podkreślał Fain w niedzielnej rozmowie z telewizją CBS. Protestujący zrzeszeni w liczącym 150 tys. członków UAW domagają się skrócenia czasu pracy do 32 godzin tygodniowo i podwyżek płac – początkowo była mowa o 46 proc. do 2027 r., później postulat złagodzono do 36 proc. Spółki zaoferowały dotąd około połowy tej wartości przy utrzymaniu 40-godzinnego tygodnia pracy. Związki domagają się także gwarancji jakości miejsc pracy tworzonych w przemyśle bateryjnym i innych nowych gałęziach produkcji oraz objęcia ich układami zbiorowymi.