Artykuł
Nie każdą dostępną w sieci informację o kandydacie do pracy firma może wykorzystać
Szczególną ostrożność trzeba zachować, przeglądając media społecznościowe. Nie jest do końca uregulowane, do jakiego stopnia mogą być one podstawą oceny w trakcie rekrutacji
Postępująca aktywność w sieci, zwłaszcza w mediach społecznościowych, znajduje odzwierciedlenie również na rynku pracy. Prowadzone w dzisiejszych czasach procesy rekrutacyjne nie sprowadzają się już bowiem tylko do weryfikacji nadesłanego CV i listu motywacyjnego. Niejednokrotnie polegają też na dokładnym prześwietleniu kandydata do pracy za pośrednictwem wszelkich dostępnych kanałów i źródeł. Zatrudniający poszukują informacji u poprzednich pracodawców, ale również obserwują konta na portalach społecznościowych, i to zarówno tych o stricte biznesowym charakterze, jak i tych typowo prywatnych.
Wynika to zazwyczaj z chęci minimalizacji ryzyka zatrudnienia kandydata, który w istocie nie ma deklarowanych umiejętności lub wykształcenia. A przecież na rynku można się spotkać z tzw. fabrykami dyplomów, w których bez problemów da się kupić dokument potwierdzający kwalifikacje w dowolnej dziedzinie.
Warto jednak przyjrzeć się temu, czy obowiązujące przepisy wyznaczają granicę dopuszczalnego weryfikowania informacji podanych przez kandydata albo poszukiwania bez jego zgody danych, których nie ujawnił w przesłanych dokumentach. Czy informacje zamieszczane przez niego na Facebooku lub Instagramie mogą być brane pod uwagę przez przyszłego pracodawcę?
-
keyboard_arrow_right
-
keyboard_arrow_right
-
keyboard_arrow_right
-
keyboard_arrow_right
-
keyboard_arrow_right